Powieść o istocie zła, ukrytej w każdym z nas. Grupa dzieci - wydawałoby się istot czystych i niewinnych - ląduje sama na bezludnej wyspie, tworząc swoje własne społeczeństwo. Strach i żądza krwi sprawiają, że w chłopcach budzą się demony. "Władca much" dosłownie wbił mnie w fotel. Przeczytałam całość w jeden wieczór, praktycznie nie mogąc się od książki oderwać. Trzyma w napięciu lepiej niż większość horrorów. Dlaczego? Bo jest przeraźliwie prawdziwa w diagnozowaniu ludzkich zachowań. Porusza odwieczny problem , zadaje pytanie, nad którym ludzkość zastanawia się od wieków: unde malum - skąd zło? Powieść porusza podobną tematykę co "Folwark zwierzęcy" Orwella (oczywiście, fabularne wątki są całkiem inne). Pokazuje mechanizmy systemu totalitarnego, jego narodziny, sterowanie ludźmi za pomocą irracjonalnego strachu, rzekomą potrzebę obrony przed zagrożeniem z zewnątrz. To jedna z tych powieści, które zostają na dłużej, każą się bowiem zastanowić nad istotą człowieczeństwa. Zdecydowanie polecam.