23 Obserwuję
Marlena23

Marlena23

Rzeźnia numer pięć

Rzeźnia numer pięć - Kurt Vonnegut Coraz mniej wśród nas osób, dla których wojna jest nie tylko abstrakcyjnym terminem oznaczającym konflikty, które rozgrywają się gdzieś daleko. Nas wojna nie dotyczy. Swoje wyobrażenie na jej temat budujemy podczas lekcji historii, podczas oglądania filmów o tematyce wojennej. Z całym zestawem poglądów zaczerpniętych z lektur, podręczników i ekranizacji przystąpiłam do czytania "Rzeźni numer pięć". I tu całkowite zaskoczenie, bo Vonnegut o wojnie pisze całkowicie inaczej. Brak patosu, wielkich, wzniosłych, patriotycznych ideałów. Nie ma tu miejsca dla bohaterów, na froncie walczą młodzi chłopcy, niemalże dzieci; jedyni dorośli, umięśnieni, "prawdziwi żołnierze" jakich spotkać można na kartach powieści to Anglicy, którzy jednak prawie całą wojnę spędzili w całkiem niezłych warunkach w obozie jenieckim. Śmierć jest wszędzie i jedynym możliwym jej skomentowaniem jest "zdarza się", bo i cóż lepszego można rzec? Vonnegut to facet szalenie inteligentny. Wie, że wojna jest wpisana w historię świata. I zawsze będzie. Mimo wszystko pokazuje, że w takich sytuacjach nie ma wygranych i przegranych, bo i żołnierze wojsk alianckich wyszli z tego konfliktu pokiereszowani, z szeregiem traum. Bardzo podobało mi się dołączenie perspektywy "kosmicznej" i arcyciekawe spojrzenie na Chrześcijaństwo, Stary Testament i Amerykanów. Nie przepadam za prozą wojenną sensu stricto, ale przez "wypadanie z czasu" środek ciężkości jest przesunięty nie na sam opis zniszczenia Drezna, a na próbę odnalezienia sensu przemijania, historii czy życia w ogóle. Dla osób, które lubią porozmyślać nad książką "Rzeźnia numer pięć" będzie pozycją idealną.