23 Obserwuję
Marlena23

Marlena23

Kocia kołyska

Kocia kołyska - Kurt Vonnegut Przy czytaniu "Kociej kołyski" cały czas nasuwały mi się skojarzenia związane z mrożkowskim "Tangiem". Oba utwory powstały w latach 60 ubiegłego stulecia i oba pokazują świat "na opak", rzeczywistość odwróconych wartości. Tytuł "Kocia kołyska" jest bardzo znaczący - kocia kołyska to bowiem dziecięca zabawa ze sznurka - nie ma tu miejsca ani na prawdziwego kota, ani na kołyskę. Jest iluzja. Zabawa ta bez reszty pochłonęła fikcyjną postać naukowca, Felixa Hoenikkera, w dniu pierwszego użycia jego "dziecka" tj. bomby atomowej. Genialny naukowiec także w swoim laboratorium przechowywał szereg tanich zabawek. Jego dzieci natomiast "bawią się" po jego śmierci niebezpieczną technologią przez niego stworzoną: lodem-9. Nie ma w powieści wartości, która zdołałaby się obronić: nauka to niebezpieczeństwo, religia to kłamstwo, miłością Mony obdarzani są wszyscy po równo, prawa nikt tak naprawdę nie egzekwuje, polityczna władza nie jest realną siłą. Wszystko w "Kociej kołysce" jest nie takie jak być powinno; nawet apokalipsa przestaje być doświadczeniem strasznym, ponieważ ludziom, którzy pozostali przy życiu wiedzie się całkiem nieźle. "Kocia kołyska" pod płaszczykiem groteski i absurdu porusza ważne problemy współczesnego świata. Nie poruszyła mnie aż tak jak "Rzeźnia numer pięć", ale po raz kolejny mogłam stwierdzić, że Vonnegut to piekielnie inteligentny twórca.